Rok 2017 – list otwarty z roku 1938

7 grudnia 2017 roku, 959. miesięcznica 7 stycznia 1938 roku

7 stycznia 1938 roku Stanisław Kulczyński ustąpił z funkcji rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Dzięki temu stał się jedynym lwowskim rektorem, który nie podpisał rozporządzenia o getcie ławkowym. Getto ławkowe było postulowane przez endeckie i nacjonalistyczne ugrupowania takie jak Młodzież Wszechpolska i ONR. Polegało ono na wydzieleniu części sal lekcyjnych i wykładowych dla studentów pochodzenia żydowskiego. Student – Żyd nie mógł siadać tam, gdzie chciał, ale musiał siadać tam, gdzie mu pozwolono. Takie rozporządzenie spełnia wszystkie sensowne definicje segregacji rasowej.

Stanisław Kulczyński nie ugiął się przed groźbami fizycznego ataku kierowanymi do niego przez studencką mniejszość. W 959. miesięcznicę publikuję cały tekst listu otwartego byłego już wtedy rektora Stanisława Kulczyńskiego z dnia 11 stycznia 1938 roku.

LIST OTWARTY prof. dr STANISŁAWA KULCZYŃSKIEGO

(11 stycznia 1938 r.)

Wobec rozmaitych głosów, interpretujących fałszywie moje ustąpienie ze stanowiska Rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza, proszę o pomieszczenie następującego wyjaśnienia:

Dnia 7 bm. złożyłem urząd Rektora, ponieważ nie chciałem położyć swego podpisu na akcie, który z imienia nazywa się “zarządzeniem władzy rektorskiej”, w istocie zaś swojej jest wymuszonym pod presją terroru wekslem, który realizować ma stronnictwo polityczne, a pokrywać Uniwersytet kosztem swego prestiżu i swych żywotnych interesów.

Stronnictwo polityczne, którego dziełem jest terror, uprawiany na Uniwersytecie, głosi hasło bezwzględnej walki z ekonomiczną i kulturalną przewagą Żydów w naszym życiu, jednocześnie zaś głosi zasadę, że walkę tę prowadzić należy nie tylko od dołu, organizując bojkot i walkę konkurencyjną, ale także od góry przez stworzenie wyjątkowego prawodawstwa, ograniczającego prawa Żydów w państwie i społeczeństwie.

Pierwszy postulat mieści się w ramach swobód organizacyjnych, jakie obowiązujące prawa pozostawiają społeczeństwu, drugi natomiast możliwy jest tylko w ramach pewnego reżimu, który obcy jest reżimowi obowiązującemu w naszym Państwie. Ponieważ tak jest, nie podobna wymusić na władzach ustawodawczych i wykonawczych rozporządzeń i ustaw o charakterze wyjątkowym. Nie można tego wymusić w szczególności ani na Rządzie, ani na Sejmie, ponieważ władze te z platformy prawnej i konstytucyjnej zejść nie chcą, a są dość silne, aby oprzeć się terrorowi.

Istnieją natomiast w państwie władze legalne, i to wysokie władze, które są wobec terroru bezsilne. Są nimi rektorowie i senaty akademickie. Władze te mają prawo do wydawania pewnych zarządzeń o charakterze ogólnym. Władze te stoją na czele instytucji niezależnych i szanowanych, wywierających bardzo poważny wpływ na społeczeństwo, bo wpływ oparty o autorytet nauki.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby te właśnie władze i te instytucje sterroryzować, zmusić je do wydania zarządzeń o charakterze wyjątkowym i stworzyć tym sposobem precedens oraz silnie na społeczeństwo działający przykład, jak ustrój i ustawodawstwo winny w Państwie wyglądać. Przykład ten, oparty o prestiż nauki, torować ma drogę do wprowadzenia analogicznych urządzeń w Państwie. Stąd hasło „urzędowego ghetta”.

Ten dodatek „urzędowy” ma swoje istotne znaczenie, sprowadza bowiem cały problem zajmowania miejsc na salach wykładowych z platformy wolnego wyboru przez młodzież miejsc obok mniej lub więcej sympatycznych jej kolegów na platformę zarządzenia wyjątkowego, skierowanego przeciw jednej grupie narodowościowej względnie religijnej, młodzieży.

Że ten dodatek „urzędowe ghetto” ma swoją istotną wagę, dowiodły tego wypadki na uniwersytecie we Lwowie, gdzie zarządzenie, umożliwiające odseparowanie się od Żydów każdemu, kto z nimi obcować nie chce, nie uspokoiło stosunków i okazało się niewystarczające. Brak mu bowiem posmaku i charakteru zarządzenia „wyjątkowego”.

Na sprawę celowości ustaw wyjątkowych w stosunku do Żydów, na sprawę zbawienności reżimu politycznego, proponowanego przez hołdujące monopartyjnemu totalizmowi stronnictwa polityczne, każdy zapatrywać się może, jak mu się podoba. Za zbawienność tych recept odpowiedzialne jest wyłącznie stronnictwo polityczne, które jest ich autorem. W żadnym zaś razie, ani Rektor, ani Uniwersytet, ani nauka polska za zbawienność tych recept odpowiedzialności nie ponosi, ponieść nie może i nie chce.

Przymusowe angażowanie władz uniwersyteckich w realizowaniu i we wprowadzaniu w życie koncepcji polityczno-prawnej stronnictwa politycznego jest szantażem, wykonanym na uniwersytetach i na nauce polskiej, jest rabunkiem kapitału prestiżowego uniwersytetów i nauki na rzecz koncepcji politycznej stronnictwa.

Za szantaż, uprawiany na Uniwersytetach, płacą te czcigodne instytucje nie tylko swoim prestiżem, płacą one także swoją zdolnością do pracy i rozkładem swojego ustroju. Łatwo jest widzieć, że pod płaszczem pięknych haseł solidaryzmu narodowego, obrony polskości naszej kultury, dokonuje się rozbiór autonomii uniwersyteckiej, brutalne obdzieranie władz autonomicznych Uniwersytetu z ich godności, a nauki polskiej z jej praw wolnościowych jedynie zdolnych zapewnić jej rozwój.

Nauka nie może rozwijać się w warunkach przymusu nie dlatego, że takie jest widzimisię profesorów, ale dlatego, że nauka jest myślą wolną, a myśl, która wolną nie jest, nie jest myślą naukową. Bez nauki zaś trudno będzie żyć nie tylko uczonym, ale także i tym, których rękoma rozbiór polskiej nauki się dokonuje.

(„Czarno na Białym”, 23 I 1938 r.)